Czy faktycznie toczy się wojna cenowa OC?
Po pierwsze, kierowcy nie mają powodów do paniki. Oni mogą jedynie zyskać na takich wojnach cenowych w postaci tańszych ubezpieczeń OC. To ubezpieczyciele boją się wiele stracić. I mają ku temu powody.
Bo działa to następująco: towarzystwo ubezpieczeniowe szaleje z obniżkami i promocjami. Tłum kierowców pcha się drzwiami i oknami do placówek danego ubezpieczyciela. Tylko że zakłady ubezpieczeń nie przepadają za ubezpieczeniami komunikacyjnymi.
W ubiegłym roku ubezpieczyciele wypłacili 977 tys. odszkodowań i świadczeń o łącznej wartości 5,28 mld zł. Nie da się ukryć – rozbijamy się na drodze i to niemało. I potem dochodzi do patowej sytuacji, gdy ubezpieczyciel liczy nie zyski ale szkody, bowiem nałapał za tanie ubezpieczenie OC mnóstwo klientom, oni powodują dużo szkód i wychodzi na to, że… nie opłacało się.
Wojna cenowa OC, sugerowana przez prezesa PZU, przywodzi na myśl niechęć operatorów komórkowych do marki Play. Play szalejąc z promocjami spowodował, że wszystkim się wydaje że należy im się smartfon za 1 zł, nieograniczony limit smsów do wszystkich sieci, rozmowy za grosze i abonament za 20 zł. Potem konkurencja łapie się za głowę, bo ceną za przeciągnięcie klienta na swoją stronę jest dopłacanie do interesu. Najprawdopodobniej prezes PZU obawia się podobnej sytuacji w ubezpieczeniach.
Tymczasem kierowca ma powody do radości. Powiedzmy że chce ubezpieczyć 5-letnią Skodę Fabia. Robi szybką kalkulację w kalkulatorze OC i wychodzi mu że najtańsze OC ma w towarzystwie X za 487 zł, podczas gdy najdroższa oferta ubezpieczenia samochodu OC wynosi przeszło 945 zł. Jest różnica? Jest!
Oceń artykuł: